Taktyczne uniki
Gdy po raz pierwszy współpracowałem z żoną w przedsięwzięciu wydawniczym, doszedłem do bolesnego wniosku, że główną przeszkodą w naszej pracy będzie odkładanie jej na później. Jej rolą było publikowanie moich prac i pilnowanie, abym wykonywał je punktualnie. Moją natomiast było wyprowadzanie jej z równowagi. W większości przypadków jej sumienność i cierpliwość przezwyciężyły moje sprzeciwy wobec terminów i moje kierownictwo.
Czekając na Boga
Gdy siedziałem z grupą pasażerów w lotniskowym autobusie, wiozącym nas do samolotu, kierowca otrzymał polecenie, aby się zatrzymać. Wyglądało na to, że nie zdążymy na lot. Jeden z pasażerów nie wytrzymał i wybuchnął na kierowcę, nalegając by zignorował polecenie, gdyż w przeciwnym razie „ryzykuje pozwem sądowym”. W tym momencie otworzyły się drzwi i wbiegł pracownik lotniska, niosąc ze sobą neseser. Patrząc na gniewnego mężczyznę, triumfalnie wręczył mu bagaż. Gdy odetchnął, powiedział: „Zapomniał pan go zabrać. Słyszałem, jak wspominał pan o bardzo ważnym spotkaniu. Pomyślałem sobie że będzie pan tego potrzebował”.
Wymagana konserwacja
Jeśli chodzi o otoczenie naszego domu, pospolite wyrażenie „wymagana konserwacja”, było zawsze bardzo na czasie. Dla mnie było to źródłem frustracji, a dla mojej rodziny sporej uciechy. Kiedy ożeniłem się z moją obecną żoną, starałem się sam wykonywać proste domowe naprawy, lecz skutki tych działań były przeważnie opłakane. Zreperowany prysznic działałby bez zarzutu, gdyby było normalne, że woda z niego ma wypływać między ścianami. Podobne porażki ponosiłem też po zostaniu ojcem. Zawsze wtedy zapewniałem moją żonę, Cheryl, że nie potrzebuję żadnych instrukcji, żeby naprawić te „proste zabawki”. Nie miałem jednak za grosz racji.
Ambasador miłości
Pracując jako kapelan nieraz byłem proszony o jakąś dodatkową duchową pomoc. Lubię spędzać czas z osobami proszącymi o pomoc. Niejednokrotnie widzę, że w takich sytuacjach więcej się uczę sam, niż mogę nauczyć innych. Stało się to szczególnie jasne, gdy pewien szczery do bólu chrześcijanin z poczuciem rezygnacji powiedział mi: „Nie wydaje mi się, żeby czytanie przeze mnie Biblii było dobrym pomysłem. Im więcej czytam czego Bóg ode mnie oczekuje, tym bardziej osądzam innych, którzy tych rzeczy nie robią”.
Ślusarz i król
W 1878 roku Szkot Alexander Mackay przybył do Ugandy jako misjonarz. Pierwszą rzeczą jaką uczynił było założenie kuźni na terenie, gdzie zamieszkiwało plemię rządzone przez króla Mutesę. Wieśniacy zgromadzili się tłumnie wokół pracującego fizycznie przybysza, dziwiąc się, że wykonuje pracę, która według nich przystoi tylko kobiecie. W tamtych czasach ugandyjscy mężczyźni nigdy nie kalali się pracą fizyczną. Ich zajęcie to napadanie na inne wioski i chwytanie niewolników, których sprzedawali obcokrajowcom. Tu jednak ze zdziwieniem patrzyli na obcokrajowca, który wytwarza narzędzia rolnicze.
Głębia miłości
W iele lat temu miałem biuro w Bostonie, którego okno wychodziło na znany cmentarz Granary Burying Ground, gdzie pochowano wielu amerykańskich bohaterów. Tu można znaleźć nagrobki John Hancocka i Samuela Adamsa, dwóch sygnatariuszy Deklaracji Niepodległości, a kilka metrów dalej znajduje się tablica Paula Revere’a.
Łatwość bycia niewdzięcznym
W ycieraczki mojego samochodu latały jak oszalałe próbując nadążyć za rzęsistym deszczem zalewającym przednią szybę. Dość mnie to stresowało zważywszy na fakt, że próbowałem przyzwyczaić się do używanego samochodu, który dopiero co kupiłem. Było to stare kombi z przebiegiem mocno powyżej 100000 kilometrów i bez bocznych poduszek powietrznych, które chroniłyby dzieci.
Nigdy więcej więźniem
Gdy prowadziłem warsztaty w pewnym zakładzie pracy, podszedł do mnie mężczyzna w średnim wieku i zapytał: „Jestem chrześcijaninem przez prawie całe życie, ale ciągle jestem sobą zawiedziony. Dlaczego tak jest, że zwykle robię rzeczy, których wolałbym nie robić, a nie robię tych, które powinienem robić? Czy Bóg nie jest mną zmęczony?” Dwóch mężczyzn stojących obok też wyglądało na chętnych do poznania mojej odpowiedzi.
Święte jest Twoje imię!
Pewnego popołudnia dyskutowałem z przyjacielem, którego uważałem za swojego duchowego nauczyciela na temat nadużywania imienia Bożego. „Nie nadużywaj imienia Pana, Boga Twojego”—mówi trzecie przykazanie (II Mojżeszowa 20:7). Możemy uważać, że dotyczy ono jedynie używania Bożego imienia przekleństwach lub wypowiadania go w sposób lekceważący i bezmyślny. Mój nauczyciel zawsze wykorzystywał każdą okazję by uczyć mnie na temat prawdziwej wiary. Zachęcił mnie, abym pomyślał również o innych sposobach profanowania Bożego imienia.
O gęsiach i trudnych ludziach
Gdy wprowadziliśmy się do naszego obecnego domu, podziwiałem piękno gniazdujących nieopodal gęsi. Zachwycałem się ich wzajemną troską, ich poruszaniem się w wodzie w jednej linii i majestatycznymi kluczami w powietrzu. Z radością obserwowałem również jak piastują swoje młode.
Straciłeś okazję
Dzisiaj usłyszałem bardzo smutne słowa. Dwaj chrześcijanie dyskutowali o problemie, na temat którego mieli różne opinie. Starszy z nich zdawał się być bardzo inteligentny, gdyż władał Pismem Świętym niczym bronią, atakując nią rzeczy, które uważał za złe w życiu swojego rozmówcy. Młodszy mężczyzna wyglądał na znużonego wykładem swojego oponenta i bardzo zniechęconego.
Wszyscy są bezpieczni!
W styczniu 1915 roku, statek Endurance znalazł się w pułapce, uderzając w lodowiec u wybrzeży Antarktyki. Grupa badaczy polarnych z Ernestem Schackletonem na czele jednak przeżyła i była w stanie dotrzeć do Wyspy Słoniowej w trzech małych łodziach ratunkowych. Uwięzieni na niezamieszkanej wyspie, z dala od morskich szlaków, mieli tylko jedną nadzieję. Dwudziestego czwartego kwietnia 1916 roku, 22 mężczyzn obserwowało jak Schackleton z pięcioma towarzyszami wyrusza w małej szalupie w kierunku Południowej Georgii—wyspy oddalonej o 1300 kilometrów. Sytuacja wydawała się niemożliwa, i gdyby im się nie powiodło, z pewnością wszyscy ponieśliby śmierć. Jak wielka była radość, gdy ponad 4 miesiące później na horyzoncie pojawiła się łódź z Schackletonem na dziobie, krzyczącym: „Czy wszystko w porządku?” Za chwilę nadeszła odpowiedź: „Wszyscy są bezpieczni, wszystko jest dobrze!”