Trzymani przez Boga
Gdy pewnego popołudnia kończyłam jeść rodzinny obiad, moja siostra powiedziała swojej trzyletniej córeczce, że nadszedł czas na drzemkę. Na buzi dziewczynki pojawił się niepokój. „Ale ciocia Monika dzisiaj jeszcze mnie nie trzymała na rękach!”—zaprotestowała, a łzy nabiegły jej do oczu. Moja siostra uśmiechnęła się. „Dobrze. Niech ciebie najpierw potrzyma. Ile czasu na to potrzebujesz?” „Pięć minut”—odparła.
Niesiony przez Boga
Ostatnio natrafiłam na moje pamiętniki z czasu studiów. Nie mogłam się oprzeć, by ich ponownie nie przeczytać. W trakcie lektury uświadomiłam sobie, że nie czułam się wtedy tak samo jak dzisiaj. W tamtym czasie przytłaczały mnie zmagania z samotnością i wątpliwości w sferze wiary. Patrząc wstecz, mogę jednak wyraźnie zauważyć, że Bóg prowadził mnie ku czemuś lepszemu. Gdy zobaczyłam, jak delikatnie mną wtedy kierował, zrozumiałam, że to, co wydaje się dzisiaj przytłaczające, pewnego dnia stanie się fragmentem większej opowieści o Jego uzdrawiającej miłości.
Życie w pełni
Gdy odwiedziłam rodzinę siostry, moi siostrzeńcy z wielkim zapałem pokazali mi swoją nową grę. Elektroniczna plansza rejestruje wykonywane przez nich zadania. Dobrze wykonana praca oznacza, że dzieci mogą nacisnąć zielony guzik, który dodaje punkty do ich konta. Zaniedbanie, takie jak np. zostawienie otwartych drzwi, może spowodować pomniejszenie zgromadzonej punktacji. Ponieważ dzięki zebranym punktom można zdobyć ekscytujące nagrody, takie jak gra na komputerze, a zaniedbania pomniejszają ich sumę, moi siostrzeńcy są niezwykle zmotywowani, by pracować i zawsze zamykać drzwi.
Sprzątanie domu
Niedawno zmieniłam wynajmowany przez siebie pokój. Zajęło mi to więcej czasu niż się spodziewałam, ponieważ nie chciałam po prostu przenieść swojego bałaganu w nowe miejsce. Nie chciałam, by moje nowe pomieszczenie było zagracone. Po wielu godzinach sprzątania i porządkowania, przed drzwiami domu pojawiły się torby do wyrzucenia, oddania lub utylizacji. Rezultatem mojej wyczerpującej pracy był piękny pokój. Byłam nim podekscytowana.
Ktoś, komu można zaufać
„Nikomu nie mogę ufać”—powiedziała przez łzy moja przyjaciółka. „Zawsze, kiedy komuś zaufam, ten ktoś mnie rani.” Jej historia wzbudziła we mnie złość—jej były chłopak, któremu (jak uważała) może ufać, zaczął rozpowszechniać o niej plotki wkrótce po tym, jak ze sobą zerwali. Usiłując komuś zaufać po dość traumatycznym dzieciństwie, tę nielojalność przyjęła jako jeszcze jedno potwierdzenie, że nikomu nie można ufać.