Radosne okrzyki
Gdy szukałam zboru, do którego mogłabym regularnie uczęszczać, znajoma zaprosiła mnie na nabożeństwo do swojej społeczności. Liderzy uwielbienia prowadzili zgromadzonych w śpiewie pieśni, którą szczególnie lubię. Śpiewałam więc energicznie, przypominając sobie radę dyrygenta mojego uczelnianego chóru: „Używaj rezonatorów!”
Osamotniony, ale nie opuszczony
Gdy żegnałam się z siostrzenicą przed jej wyjazdem na uniwersytet bostoński do Massachusetts, gdzie miała podjąć studia, żal ścisnął mi serce. Mimo że przez cztery lata była poza domem, gdyż uczyła się w innej miejscowości, nigdy jednak nie wyjeżdżała z naszego stanu. Aby się spotkać, potrzebowałyśmy tylko dwóch i pół godziny jazdy samochodem. Teraz miała być od nas oddalona o ponad 1300 kilometrów. Nie mogłyśmy już więcej regularnie spotykać się na rozmowy. Musiałam zaufać Bogu, że będzie się o nią troszczył.
Panowanie nad złością
Gdy jadłam kolację z przyjaciółką, podczas rozmowy dała mi do zrozumienia, że ma już dosyć pewnego członka rodziny. Nie miała jednak ochoty, by znowu zwracać mu uwagę na denerwujący nawyk ignorowania jej i robienia sobie z niej żartów. Gdy próbowała poruszyć temat, reagował sarkastycznymi uwagami. Wówczas wybuchała gniewem. Obydwie strony uparcie trwały przy swoich racjach, a podział w rodzinie coraz bardziej narastał.
Pokuszenie
Latem 2016 roku moja siostrzenica przekonała mnie, bym zagrała w Pokemony—grę na smartfonie, wykorzystującą aparat fotograficzny. Celem gry jest łapanie małych stworzonek, zwanych pokemonami. Gdy jedno z nich pojawi się w grze na ekranie telefonu, zjawia się czerwona i biała kulka. Aby złapać pokemona, gracz musi popchnąć kulkę w jego kierunku przy pomocy ruchu palca. Pokemona jednak łatwiej łapać, gdy używamy przynęty, by go przyciągnąć.
Pod Jego skrzydłami
Gdy myślę o bezpieczeństwie, nie kojarzę go automatycznie z ptasimi piórami. Choć na pierwszy rzut oka wydają się one nieudolną formą ochrony, kryje się w nich coś więcej niż myślimy.