Pozwolić odejść
Na naszą rocznicę ślubu, mąż pożyczył rower tandem, żebyśmy mogli pojechać na romantyczną przejażdżkę. Kiedy już wyruszyliśmy, szybko zauważyłam, że jadąc na tylnym siodełku nie widzę drogi przed nami, bo zasłaniają mi ją szerokie barki męża. Moja kierownica też była tylko atrapą, bo była nieruchoma i nie miała wpływu na kierowanie rowerem. O kierunku, w jakim jechaliśmy, decydowała tylko przednia kierownica, bo tylna była tylko wsparciem dla moich ramion. Miałam wybór—frustrować się moim brakiem kontroli nad jazdą albo cieszyć się wycieczką i wierzyć, że Mike będzie prowadził bezpiecznie i we właściwym kierunku.
Za kulisami
Moja córka wysłała do przyjaciółki wiadomość SMS z nadzieją na szybką odpowiedź na pytanie. Na jej telefonie pokazała się informacja, że odbiorca przeczytał wiadomość, więc w napięciu czekała na odzew. Minęło tylko kilka chwil, ale dziewczyna zaczęła się frustrować, a nawet złościć z powodu dalszego oczekiwania. Poirytowanie zamieniło się w zmartwienie, bo zaczęła zastanawiać się, czy brak reakcji nie oznacza, że w ich relacji pojawił się może jakiś problem. Wiadomość w końcu do córki dotarła i z ulgą stwierdziła, że ich relacja ma się bardzo dobrze. Jej przyjaciółka po prostu potrzebowała więcej czasu na zebranie informacji potrzebnych do udzielenia odpowiedzi.
Wygodnie ułożony
Miałam przywilej trzymania córki mojej przyjaciółki, która miała dopiero cztery dni. Wkrótce po tym jak wzięłam ją na ręce pojawiły się pierwsze fochy. Przytuliłam ją mocniej dotykając policzkiem jej główki i zaczęłam jej śpiewać i delikatnie ją kołysać. Pomimo moich niemałych starań i piętnastoletniego doświadczenia z własnymi dziećmi nie zdołałam jej uspokoić. Była coraz bardziej roztrzęsiona, więc oddałam ją matce. W jej ramionach płacz ustał niemal natychmiast, gdyż niemowlę wróciło do rzeczywistości, którą dobrze znała i, której ufała. Moja przyjaciółka najlepiej wiedziała jak trzymać i poklepywać swoje dziecko, by uśmierzyć jego niepokój.
Przeleciało między palcami
W pewnej restauracji przez nieuwagę przewróciłem szklankę, a rozlany napój zaczął spływać na podłogę. Zażenowany próbowałem zatrzymać go dłońmi, lecz moje wysiłki okazały się niezwykle mało skuteczne, gdyż większość napoju przeciekła mi przez palce. Ostatecznie moje ręce zatrzymały niewiele więcej niż zmieściłoby się w łyżce stołowej, podczas gdy moje stopy stały już w kałuży.