Mój przyjaciel wraz żoną, obecnie oboje po dziewięćdziesiątce i sześćdziesiąt sześć lat po ślubie, napisali historię swojej rodziny z myślą o dzieciach, wnukach i następnych pokoleniach. Ostatni jej rozdział pt. „List od mamy i taty” zawiera istotne życiowe lekcje, których zdołali się nauczyć. Jedna z nich skłoniła mnie do refleksji i przeprowadzenia remanentu mojego własnego życia: „Jeśli uznasz, że chrześcijaństwo wycieńcza cię czy pozbawia energii, to znaczy, że praktykujesz religię zamiast trwać w relacji z Jezusem Chrystusem. Relacja z Panem na pewno cię nie zmęczy, lecz odtworzy twoje siły, a życiu doda energii.”

Sprawy te omawia Ewangelia Mateusza 11:38-29. W amerykańskiej parafrazie Biblii pt. The Message, fragment ten brzmi mniej więcej tak: „Jesteś zmęczony? Wyczerpany? Wypalony w swoim życiu religijnym?. . . Idź ze mną i pracuj ze mną . . . Ucz się niewymuszonych rytmów łaski”.

Kiedy pomyślę, że moje służenie Bogu zależy od wielu moich codziennych decyzji, zauważam, że częściej robię coś ze względu na Niego zamiast trwać z Nim w bliskiej relacji. I tu jest istotna różnica. Jeśli z Chrystusem nie chodzę, mój duch staje się suchy i szorstki. Wówczas ludzie wydają mi się uciążliwi, nie widzę w nich bliźnich, stworzonych na boży obraz, i nic nie wydaje mi się normalne.

Gdy czuję, że praktykuję raczej religię niż utrzymywanie relacji z Jezusem, to wiem, że to czas, by zdjąć z siebie ciężar i pójść z Jezusem w Jego „niewymuszonych rytmach łaski”.