Pewien młody zawodnik grający po raz pierwszy w Małej Lidze baseballa w drużynie, której byłem trenerem, dostał piłką w twarz. Choć nic poważnego mu się nie stało, przeżył zrozumiały wstrząs. Przez resztę sezonu obawiał się kontaktu z piłką. Wprawdzie próbował być dzielny i brał udział w każdym meczu, po prostu jej nie trafiał.

W ostatniej grze beznadziejnie przegrywaliśmy i nie mieliśmy z czego się cieszyć. I właśnie wtedy przyszła kolej na tego chłopca. Łup! Ku zdziwieniu obecnych, uderzył w piłkę z ogromną siłą! Koledzy z drużyny z impetem ruszyli przed siebie. Wśród rodziców wzniósł się głośny doping. Mimo że nadal przegrywaliśmy, zacząłem podskakiwać z radości! Wszyscy szaleliśmy za tym chłopakiem i gorąco mu kibicowaliśmy.

Wyobrażam sobie, że Pan również kibicuje nam w naszym życiu. Gorąco nas miłuje i pragnie, abyśmy „zdołali pojąć… jaka jest szerokość i długość, i wysokość, i głębokość, i mogli poznać miłość Chrystusową, która przewyższa wszelkie poznanie” (Efezjan 3:18-19).

Niektórzy sądzą, że Bóg ich nie kocha i tylko czeka kiedy się potkną, aby móc ich ukarać. Mamy zaszczyt powiedzieć im o wielkiej Bożej miłości. Wyobraźmy sobie ich radość, gdy usłyszą o Panu, który ukochał ich do tego stopnia, że posłał swojego jedynego Syna by poniósł śmierć za ich grzechy i chce im kibicować w dalszym życiu!