Spotkałem człowieka, który był absolutnie przekonany, że Bóg nie może przebaczyć mu popełnionych czynów. Zatroszczył się o niego pewien starszy mężczyzna. Po roku czasu z radością stwierdziłem, że młody mężczyzna nie tylko przyjął Jezusa jako Zbawiciela, lecz również zaczął chciwie pochłaniać Pismo Święte. Trzy lata później jednak, gdy z nim rozmawiałem, zauważyłem, jego entuzjazm ustąpił miejsca narzekaniu: „Po prostu nie mogę zrozumieć jak Bóg może pozwalać by źli ludzie prosperowali, a Jego dzieci (włącznie ze mną — mógłby dodać) ledwie wiązały koniec z końcem”. Użalanie się nad sobą zżerało radość jego wiary.

Podobnie jak wielu z nas, zapomniał jak bardzo potrzebował kiedyś łaski Chrystusa. Wdzięczność, którą odczuwał, gdy przyjmował Pana, znikła. Przypominał robotników w winnicy z przypowieści Jezusa (Ew. Mateusza 20:1-6). Ich uwaga niepotrzebnie zaczęła skupiać się na tym, co dzieje się z innymi ludźmi (w. 10-12).

Chociaż Bóg do niczego nie jest zobowiązany, dobrowolnie daje nam zbawienie, gdy przyjmujemy Chrystusa. Potem, w swojej hojności, posyła nam jeszcze swojego Ducha, by pomagał nam w naszym życiu i w przygotowaniach do radosnej wieczności z Nim. Pozorna niesprawiedliwość życia wymaga, abyśmy skupiali nasz wzrok na Bogu i na Jego Słowie, zamiast na innych ludziach.